5. Więcej, była sprawa pani która zjechała na lewy pas po to by się zorientować że jakiś typ zapierdala 300km/h i zaraz w nią wjedzie. Tak się wystraszyła że utraciła kontrolę nad pojazdem i walnęła w bariery. Typek poza tym w tym nie uczestniczył a mimo to po długiej rozprawie uznano że jest współwinny i znowu rozpoczęła się debata nad wprowadzeniem ogólnego limitu prędkości.
Podsumowując: tak w Niemczech nie ma ogólnego ustalonego ograniczenia prędkości. W wielu miejscach można zapierdalać ile fabryka dała, ale tylko gdy są do tego warunki, jesteś pewien że ni spowodujesz problemów sobie i innym i ogólnie ma to sens. Jak coś nie pyknie to skazujesz się na ogromne problemy, jeśli nie karne to na pewno finansowe bo ubezpieczalnie uwielbiają udowadniać dlaczego jazda 100km/h na lodzie nie jest odpowiedzialna i nie wypłacą ci hajsu na nową furę.
Czy ja zapierdalam?
Często jeżdżę przelotowo 180km/h gdy np. podróżujemy do Polski nocą. Najlepiej się jedzie na odcinku A4 gdzie są trzy pasy i niewielki ruch lokalny. Można tak lecieć parę godzin z przerwami na tankowanie i szybko znaleźć się za Dreznem gdzie uwaga, zaczyna się totalny pierdolnik bo ludzie z Polski czują chyba już zapach Zgorzelca i zaczyna się siedzenie na dupie, agresywna jazda, wyprzedzanie prawym pasem żeby znaleźć się 5 aut przede mną w łańcuszku setek innych aut.
Co się dzieje w Polsce to w ogóle dramat i nie ma co gadać bo to temat na inną nitkę kiedyś.
Czy dobrze mi się jeździ w Niemczech?
W porównaniu do PL to to jest raj. Baaardzo rzadko ktoś mnie pogadania, czy zachowuje się jakoś agresywnie. Gdy wyprzedzam a ktoś się do mnie szybko zbliża to spodziewam się że zwolni 3 sekundy za mną i będzie grzecznie czekał aż będę miał okazję wrócić na inny pas.
Więcej, z powodu tych współwin często w sytuacjach gdy sam popełniłem błąd i komuś wymusiłem ten drugi po prostu zwolnił tak żebym mógł jechać w swoją stronę. Każdy stara się uważać na innych bo pierwsze co zrobię gdy spowoduję stłuczkę to pełna dokumentacja fotograficzna dla ubezpieczalni.